Jak znalazłam się w Karmelu?

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam wszystkich, którzy idą za Panem drogami Karmelu i tych, którzy czują się pociągani przez Niego i poszukują bliskości Boga. Także i ja, w przewidzianym przez Pana momencie mego życia zostałam pociągnięta na niezwykłą drogę przyjaźni i zażyłości z Nim.

Jak to się stało, że znalazłam się w Karmelu? Historia jest długa, ale postaram się choć pokrótce Wam ją przybliżyć. Pochodzę z małego, bogatego w tradycje, górnośląskiego miasteczka Mikołów,  z parafii pw. Św. Wojciecha. Szybko, bo w okresie wzrastania, Pan powołał do siebie mojego ojca. Było to trudne i bolesne doświadczenie. Mimo tego od tej pory czułam, że jestem bliżej nieba, a Bóg jest rzeczywiście moim Ojcem. Pierwsze wezwanie do życia zakonnego usłyszałam przed maturą, gdy byłam na dniach skupienia przed tym egzaminem. Jednej nocy przebudziłam się i miałam
w myślach te słowa Ewangelii: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Odtąd zrozumiałam, że Pan wzywa mnie na tę drogę. Tylko nie wiedziałam jeszcze: gdzie? W jakim zakonie? Zaczęłam pytać Jezusa. Miałam w sobie wewnętrzną zgodę na taki Jego plan wobec mnie… Do pewnego momentu… Mianowicie, gdy uświadomiłam sobie, że wstąpienie do zakonu wiąże się  z opuszczeniem domu.

W tym czasie mieszkałam z mamą i starszym rodzeństwem – siostrą Eweliną i bratem Władysławem. Jednak moja bliska więź z mamą przekonała mnie, że powinnam zostać, by otoczyć ją opieką na dalsze lata życia. Wtedy postawiłam Jezusowi warunek, że wobec tego nie mogę odpowiedzieć na Jego prośbę. I przestałam o tym myśleć. Po maturze podjęłam dalszą naukę – dwuletnie studium przygotowujące mnie do egzaminu na studia plastyczne. Chciałam studiować w Cieszynie. Jezus jednak nie zrezygnował ze mnie – poznałam, że Jego Wola wezwania mnie do szczególnej bliskości ze Sobą, jest Jego odwiecznym zamysłem. Wtedy Pan dotknął mnie po raz drugi – moja mama ciężko zachorowała i po tygodniu zmagań, Pan wziął ją do siebie. Teraz wiem, że to był moment, kiedy dopełniły się jej dni na ziemi. A we mnie radość współistniała razem z cierpieniem. Dlaczego? Cierpiałam z powodu utraty kolejnej, bliskiej mi osoby. Jednocześnie jednak doznałam ulgi, bo zrozumiałam, że Bóg dopełnił miary cierpienia mamy i postanowił sam zatroszczyć się o nią w sposób niewypowiedziany, zabierając ją do siebie. Przez całe to dojmujące doświadczenie odkryłam jeszcze coś bardzo ważnego, co dotyczy mnie. Mianowicie, że Bóg odpowiedział na warunek, który Mu postawiłam, spełniając go osobiście. To było dla mnie światło Ducha Świętego!

Wtedy powiedziałam Panu moje pierwsze „TAK”. Przez tak radykalne działanie Boga wobec mnie zrozumiałam, że On pragnie równie radykalnej odpowiedzi z mojej strony, mianowicie, abym oddała się Jemu całkowicie w zakonie klauzurowym. Wtedy pojawiła się myśl o Karmelu. Najpierw jednak podjęłam 5 – letnie studia teologiczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. A potem, po obronie pracy magisterskiej wstąpiłam do Karmelu Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa w Gnieźnie, i Pan doprowadził mnie do całkowitej odpowiedzi na Jego miłość poprzez złożenie Ślubów Uroczystych.

Dokonało się to 24 czerwca 2017 r. w uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela, Przyjaciela Oblubieńca, który stał się dla mnie szczególnym patronem na drodze powołania. Przygotowywałam się do tego momentu przez siedem lat formacji początkowej. Najpierw były trzy miesiące aspiratu – próbnego wejścia do klauzury i przyglądania się temu życiu w milczeniu i na modlitwie, w bliskości z Jezusem i  „pod jednym dachem” z Nim. Potem podjęłam decyzję o wstąpieniu do postulatu, a Siostry przychyliły się do niej i rozpoczęłam okres formacji. Postulat trwał rok i zakończył się pięknym momentem Obłóczyn –  przyjęcia habitu. Stałam się odtąd siostrą karmelitanką nowicjuszką i zaczęłam 2 – letni nowicjat. Był to czas wzrastania w relacji z Jezusem, czas poznawania siebie i swojej kondycji grzesznika, którego powołuje Bóg do szczególnej bliskości ze sobą, a jest to niezasłużonym darem Jego łaski. Był to także czas wrastania w komunię Siostrzaną, poznawanie i uczenie się jak zmierzać ku najwyższemu Celowi, którym jest Sam Bóg, w tak licznej, dynamicznej i różnorodnej „Rodzinie”, jaką jest nasza karmelitańska Wspólnota. Nowicjat zakończył się dniem wielkiej łaski – Zaślubinami  z Chrystusem – gdy złożyłam Pierwszą Profesję, ślubując czystość, ubóstwo i posłuszeństwo najpierw na okres 1 roku, a potem przez 3 lata ponawiając moje oddanie się Jezusowi.

Okres ślubów czasowych był dla mnie okazją, abym krok po kroku, tak jak mnie prowadził Duch przez Słowo Boże i przez wydarzenia, poznawała poprzez wiarę, służbę i miłość bliźniego, jakim jest Ten, który mnie wezwał do Zaślubin, jaka jest i jaka ma być moja odpowiedź miłości na Jego Miłość. Pan doprowadził mnie do momentu, w którym, dzięki współpracy z Jego łaską, wyraziłam wobec Wspólnoty Kościoła pragnienie przypieczętowania mego oddania się Jezusowi w Ślubach Wieczystych, a prośba została przyjęta.

Moje serce jest pełne pokoju i cichej radości, że całkowicie należę do Jezusa. Mam świadomość, że oddanie się Panu na zawsze jest dla mnie nowym początkiem wzrastania w bliskości z Nim. „Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach”.  Niech ta radość płynąca z  oddania się Bogu na własność, będzie zachętą dla wszystkich, którzy szczerym sercem poszukują Boga.

s. Maria Lucyna od Chrystusa Zmartwychwstałego OCD