Edyta Stein – Kontemplacja Prawdy

Chrzest wprowadza ją nie tylko do Kościoła ale także w nowe środowisko, w którym i z którym będzie oczekiwać na spełnienie się jej pragnienia, wstąpić do Karmelu, by w atmosferze ciszy móc kontemplować Ukrzyżowanego.

Wydaje się, że nie przypadkowo decyduje się na pracę w miejscu gdzie mogłaby się z bliższa przyglądnąć życiu konsekrowanemu. Kolejno przebywa jako nauczycielka w Spirze u Sióstr Dominikanek a następnie na Marianum w Munster.

W Spirze prowadzi wzorowe życie modlitwy i buduje wszystkich swoją wiernością w wypełnianiu pracy. Jedna z uczennic napisze: „Dla nas wszystkich była jaśniejącym wzorem, ci­cho kroczyła po drodze swoich obowiązków, czyniąc to ze skromnością i prostotą”. Podobny styl życia obiera również w Munster. W jej sercu wciąż dopomina się spełnienia pragnienie wstąpienia do Karmelu. Duży wpływ na kształt jej życia duchowego wywarli szczególnie dwaj kapłani. Opat Rafał Walzer oraz jej długoletni kierownik duchowy ks. Schwinda, wobec którego wyma­gań jest posłuszna. Na jej pragnienie wstąpienia do karmelu powiedział: „Zaczekaj, niech Kościół otrzyma od ciebie służbę, której od ciebie oczekuje. Kościół czeka na ciebie na polu nauczania. Musisz wciąć to pod uwagę”.

Ową rezerwę wobec jej powołania do karmelu – jaką przyjęli owi kapłani można tłumaczyć to myślą o jej matce Auguście Stein. Przejście córki na katolicyzm kosztowało ją wiele, byłą dla niej prawdziwym ciosem, a czym mogło być wstąpienie do Karmelu, tego nikt nie mógł przewidzieć. Edyta pełniąc odpowiedzialną misję w kościele, misję nauczycielki wciąż pielę­gnuje pragnienie Karmelu, jest gotowa na wszystko, na całkowite zerwanie z rodziną. Raz powie­dziawszy Panu „Tak” nie widzi innej możliwości, ani innej drogi jak tylko Karmel.

Ostatecznie Edyta otrzymuje od swego kierownika duchowego, ks. Waltera pozwolenia na wstąpienie do kolońskiego karmelu, na tę chwilę czekała długi czas z wielkim utęsknieniem. Zawsze przeczuwała, że Pan zachował dla niej w karmelu coś, co tylko tam mogła znaleźć. Jest osobą dojrzałą ma 42 lata, najlepiej jednak jej ducha oddaje list dziekana katedry w Kolonii: „Pani doktor Stein, jest uprzywilejowaną duszą, bogatą w miłość Boga i bliźniego, bogata w ducho­wość biblijną i liturgiczną, dla wszystkich będzie wzorem bardzo głębokiej duchowości i zapału do modlitwy”. Także zakonnice, widzą w Edycie kobietę głęboko zanurzoną w modlitwie. We wspólnocie czuje się dobrze, chociaż wiele ją to kosztuje. Ma bowiem świadomość, że dla więk­szości sióstr pozostaje jedynie kandydatką, nie znają jej ani dorobku naukowego ani osiągnięć na polu społeczno-religijnym. Początki w karmelu kolońskim są dla niej swoistą szkołą pokory, jednak tym się nie zraża. Wie, że karmel jest tajemnicą, która nie od razu się odsłania. Nawet ci, którzy, jak Edyta, od dawna znają myśl karmelitańską z pism jej wielkich mistrzów, drżą gdy po raz pierwszy mają sposobność oddychać jego surową atmosferą. Bardzo szybko doznają wraże­nia, jak gdyby znaleźli się na pustyni, w osamotnieniu, w ziemi bez dróg i bez wody, ziemi, któ­ra kryje trudną do przeniknięcia zagadkę. Karmel dla Edyty jest samotnością wypełnioną o­gniem, przed nim ucicha każde jej pragnienie, a każdy głos rozpływa się w Jego milczeniu, w próżni ogołoconej ze wszystkiego, co nim nie jest.

Po odbyciu postulatu rozpoczyna 15 lutego 1934 roku kanoniczny nowicjat. Wspólnota postrzega ją jako kobietę bardzo rozmodloną lecz mało praktyczną, dla zobrazowania pewnej sytuacji warto przytoczyć pytanie jakie stawiały sobie siostry gdy miały ją dopuścić do nowi­cjatu, czy Edyta Stein umie szyć. W przyszłości ma wyjechać na nową fundację do Wrocławia. Po złożeniu pierwszych ślubów 21 kwietnia 1935 roku jeszcze bardziej wchodzi w głębszą rela­cję z całą wspólnotą, wiele czasu spędza na pracy naukowej. To w tym czasie powstają jej wiel­kie działa, zwłaszcza nie dokończona wiedza krzyża. W trzy lata po pierwszych ślubach składa uroczyste. Co godne zauważenie, że jest to wielki piątek 1938 roku. Kiedy rozmiary antysemity­zmu przypierają na sile, Edyta zdaje sobie sprawę że swoją osobą naraża całą wspólnotę, w któ­rej czuje się bardzo dobrze. Wraz z cała wspólnotą dochodzi do przekonania, że będzie czymś właściwym opuścić Kolonie. Korzystając z pomocy przyjaciół udaje się do Echt w Holandii. Z tego okresu pochodzą jej słowa, które bardzo dobrze charakteryzują co wówczas przeżywała: „Muszę powiedzieć, że dzisiaj rozumiem dużo lepiej, co to znaczy być zaślubioną Chrystusowi pod znakiem krzyża. Ale zrozumieć całej jego głębi nie będzie można nigdy, ponieważ jest to tajemnica”. Wspólnota karmelitanek zarówno w Koloni jak i w Echt wiele zawdzięczała Edycie Stein, zresztą korzyści – jeżeli można użyć takiego sformułowania – były obopólne. Dla Edyty był to czas szczególny, czas odkrywania i głębszego wchodzenia w tajemnicę krzyża, to właśnie krzyż stoi niejako w centrum jej duchowości.

o. Stanisław Fudala OCD