Cnota miłości w interpretacji i praktyce

Biograficzny zapis św. Teresy urzeka jej ludzkim doświadczeniem miłości jako kształtu przyjaźni. Od dziecka miała wielką zdolność kochania.

Duch wspólnotowy



Wrażliwość św. Teresy na miłość – przyjaźń i wzajemną łączność duchową zrodziła charyzmatyczną rodzinę terezjańską, która ma być wzajemnie dla siebie szkołą doskonałości. “W tym domu – pisze Święta – wszystkie powinny być z sobą w przyjaźni, wszystkie powinny na równi siebie miłować, wzajemnie siebie cenić i wzajemnie się wspomagać“.

Wspólnota więc powinna być wewnętrznie zwarta, jej życie określone motywami wewnętrznymi, wytyczonymi przez wielki ideał teologalno-kontemplacyjny. Sama Święta miała wielką potrzebę dzielenia się z innymi własnym odkrywaniem Boga, chciała Ewangelię przeżywać we wspólnocie. W wierności przyjaźniom była niezłomna. Kiedy doświadczyła przyjaźni z Chrystusem, chciała natychmiast innym udzielać tego dobra, które zdobyła w wyniku wielu walk i porażek.

Wola zawsze gotowa do działania i wybitny duch wspólnoty dawał jej przywództwo duchowe grup i zespołów. Początkowo było ono tylko ludzkie, spowodowane jej silną osobowością o wielkim darze kochania. Powołana do tworzenia ewangelicznych wspólnot karmelitańskich, doświadczyła bolesnego etapu oczyszczania tej czysto ludzkiej miłości i naturalnego przywództwa. Chcąc dochować przyjaźni Chrystusowi przeszła samotność serca, która jej wyrwała słowa: “Wielkie to nieszczęście dla duszy być pozostawioną samej sobie wśród tylu niebezpieczeństw. (…) Radziłabym każdemu, kto się oddaje modlitwie wewnętrznej, aby zwłaszcza z początku starał się o przyjaźń i towarzystwo z takimi, którzy się podobnie ćwiczą jest to rzecz pożyteczna w najwyższym stopniu, choćby tylko dlatego, że wtedy jeden drugiego  wspomaga swoją modlitwą, tym bardziej, że taka łączność przynosi jeszcze wiele innych korzyści. Jeśli w stosunkach i za biegach czysto ziemskich, niezbyt chwalebnych i nie najlepszych, ludzie szukają sobie przyjaciół, (…) nie rozumiem doprawdy, dlaczego by temu, kto szczerze zaczyna służyć Bogu i miłować Go, nie miało być wolno mieć powiernika lub kilku dobranych przyjaciół i zwierzać się im z pociech czy trudności, jakich niechybnie doznawać musi każdy, kto się oddaje modlitwie wewnętrznej. Kto prawdziwie pragnie i szuka złączenia się z Bogiem przez miłość, niech się nie lęka, by mówiąc z przyjacielem o tych wewnętrznych swoich przejściach, uległ później chwale. (…) Niezmiernie ważną pomocą są te rozmowy duchowe dla dusz jeszcze nie utwierdzonych w cnocie, a wystawionych na tyle przeciwności i fałszywych przyjaciół, pociągających je do złego, że słów mi nie staje na dostateczne ich zalecenie“.

Wszelki komentarz zaciemniłby tylko przejrzystość słów Świętej. Ta wypowiedź skierowana do jej spowiednika, o. Piotra Ibaneza, kończy się serdeczną prośbą: “Wspomóż, błagam Cię, Ojcze, prostotę moją, mocniej i szerzej dopowiadając to, czegom należycie powiedzieć nie umiała (…) Ci, którzy dzisiaj Panu służą, muszą wzajemnie się wspierać, aby mogli postąpić naprzód. (…) Nadto, jest to także znak pokory nie ufać sobie samemu, ale raczej spodziewać się pomocy od Boga za pośrednictwem drugich, u których szukamy rady; i miłość również rośnie przez wzajemne udzielanie się, i wiele innych pożytków płynie z tego źródła, o których nie ważyłabym się mówić, gdybym ich sama nie poznała w długoletnim doświadczeniu. (…) Do upadania miałam wielu przyjaciół i pomocników, ale do powstania tak byłam opuszczona i samej sobie zostawiona, że dzisiaj dziwię się, że nie pozostałam upadłą na zawsze, i wysławiam miłosierdzie Boga, który sam jeden mnie nie opuścił i rękę mi podał“. Już w klasztorze Wcielenia przewodzi św. Teresa małej grupie duchowej, z którą wymienia doświadczenia modlitewne. Pewna słów Ewangelii, że Chrystus przebywa zawsze wśród tych, którzy gromadzą się w Jego Imię, i utwierdzana w tej pewności w przeżyciach mistycznych, mężnym sercem podejmuje ideę utworzenia wspólnoty duchowej na miarę danego jej charyzmatu założycielki. Jej pierwszy Karmel św. Józefa w Awili przypomina pierwszą gminę chrześcijańską, opisaną w Dziejach Apostolskich. Miał on być Betanią, gdzie Chrystus jest “Panem domu”. Cała wspólnota zespala się wokół Chrystusa Oblubieńca. Otwarta na wzrost ducha, św. Teresa ceni sobie siostrzaną przyjaźń, szczerość i prawdę, nawet w formie upomnienia, uwagi czy nagany. W 7 numerze Konstytucji umacnia prawem tego rodzaju rozmowy, pisząc: “Gdy dwie siostry pragnęłyby porozmawiać w celu pobudzenia siebie do większej miłości swego Oblubieńca, matka przeorysza udzieli zezwolenia. Da je również, gdy dla koniecznego przezwyciężenia pokusy, jakaś siostra będzie potrzebowała umocnienia“. Dążenie do takiej miłości i więzi nie może nie owocować, owoce duchowe zaś zamienione w apostolski dynamizm, stają się “solą ziemi”.

Śmiałe wypowiedzi św. Teresy na temat życia w siostrzanej łączności i miłosnej widzi z tymi, którzy kochają Chrystusa, niech zakończy modlitwa, która się jej wyrwała po mistycznym przeżyciu miłości: “Racz, o Królu mój, sprawić to, o co Cię błagam gdy z łaski i miłosierdzia Twego w chwili, kiedy to piszę, nie wróciłam jeszcze z tego świętego, niebieskiego szaleństwa, którym mnie, niegodną tak wielkiej łaski, bez żadnych zasług moich uszczęśliwiasz; spraw, proszę, niech wszyscy, z którymi mam przestawać, tak samo szaleją z miłości Twojej. (…) Bądźmy wszyscy szaleni dla miłości Tego, który dla nas dopuścił, aby Go miano za szalonego“.

Z całą prostotą, naturalnością i głębią uczuć zwraca się Święta do o. Garcia de Toledo, adresata i powiernika tych przeżyć: “Mówisz, Wasza Miłość, że mnie kochasz, więc okaż mi tę miłość swoją, czyniąc siebie sposobnym, aby i Tobie Bóg tej łaski użyczył“.

Pełne miłości serce Teresy nie może pomieścić wewnętrznego żaru. Czterdziestoletnia zakonnica klasztoru Wcielenia nie boi się mówić, że kocha do szaleństwa Chrystusa i ludzi, i nie obawia się przyciągać ich do swego żaru, proponując spotkania w imię Pana: “Taką zmowę, chciałabym, abyśmy uczynili między sobą, my pięcioro, którzy się dziś wzajemnie miłujemy w Chrystusie (…), byśmy starali się od czasu do czasu schodzić się, aby wzajemnie jedni drugich ostrzegać i upominać, i jedni drugim ukazywać, w czym moglibyśmy się poprawić i lepiej służyć Bogu. Nie masz bowiem nikogo, kto by tak dobrze znał siebie, jak znają go ci, którzy nań patrzą, jeśli jeno czynią to z miłości i szczerą troską o jego postęp“.

Ta idea znajdzie później zastosowanie w zakonnych kapitułach na winy, gdzie w imię Pana siostry mogą się wzajemnie upominać i zachęcać do większej żarliwości ducha, a także prostym, zewnętrznym aktem pokutnym zadośćuczynić za swe zewnętrzne niedociągnięcia.