Apostoł i podróżnik – podróże po Kastylii

Ojciec Jan od Krzyża, przywiązany do swego kącika i ciszy w klasztorze, jest w ruchu i podróżuje więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Wspomniano już wcześniej o niektórych zmianach jego miejsca pobytu. (...)

Umiarkowanie



Jan od Krzyża podróżował jak apostołowie, zabierając ze sobą tylko to, co najniezbędniejsze lub zgoła nic. Jednakże nie brakowało mu nigdy niczego. Ponieważ jadł mało i był zawsze chorowity, pewnego razu jego towarzysz postanowił kupić kilka ryb, które wyglądały apetycznie. Chciał to zrobić nie tyle dla smaku, co z potrzeby zjedzenia czegokolwiek. Tak o tym opowiada Jan Ewangelista, jego spowiednik, przyjaciel i powiernik. On to, widząc, że Jan od Krzyża czuł się źle, kupił dwa małe pstrągi, które kosztowały nieco tylko więcej niż sardynki. Nie udało mu się jednak uniknąć nagany ze strony ojca Jana. Niewątpliwie, współżycie ze świętym przynosi ze sobą niemałe problemy. Bywa to nagana braterska, podkreślona poprzez gesty, modulację głosu, taka, która nie da się przenieść po prostu na papier w formie świadectwa pisanego, ale niejeden raz jest później opowiadana i wspominana przez jego towarzyszy. Przy innej okazji, widząc, że w gospodzie nie ma nic do jedzenia, mówi do brata Marcina: “Powstrzymamy się dzisiaj od jedzenia dla Bożej miłości, dzięki której nie zabraknie nam pokarmu”. W chwilę później przybywa jakiś człowiek i, widząc ojca Jana i jego dwóch towarzyszy, mówi im: “Dziś będziecie moimi gośćmi i zjecie ze mną”. I ofiarowuje im wystawny obiad, “dzięki temu, że miał duże zapasy, a w gospodzie nie było nic, ani chleba, ani wina, ani nic innego”, komentuje brat Marcin.