Apostoł i podróżnik – podróże po Kastylii

Ojciec Jan od Krzyża, przywiązany do swego kącika i ciszy w klasztorze, jest w ruchu i podróżuje więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Wspomniano już wcześniej o niektórych zmianach jego miejsca pobytu. (...)

Przygody



Jan prowadził konwersację nie tylko ze swoim towarzyszem podróży, lubił rozmawiać także z woźnicami i poganiaczami mułów. Brat Marcin, który z prawdziwą przyjemnością wspomina te wspólne podróże, potwierdza: “Woźnicom i innym napotkanym na drodze ludziom dawał dobre rady i wskazówki, jak żyć służąc Bogu, naszemu Panu”.

Oprócz udzielania dobrych rad i sugestii dotyczących życia chrześcijańskiego, czasami czuł potrzebę upomnienia kogoś lub zganienia: “a pozostając w zajazdach i gościńcach, w których przypadło mu zatrzymać się w czasie podróży, jeśli ktoś przeklinał, upominał go, a ludzie przyjmowali to zazwyczaj z pokorą”.

Oprócz słów perswazji, pomagała mu w tym prostota jego postawy i pewien szczególny majestat, który niekiedy uderzał u tego człowieka fizycznie tak niepozornego, “tan chico”, jak mawiała matka Teresa.

Wystarczyłoby przypomnieć dwa przypadki. Po przybyciu do Venta de Benalúa zastaje dwóch mężczyzn pochłoniętych bójką i to z użyciem noży; jeden z nich został raniony w rękę. Powiedział do nich: “W imię naszego Pana Jezusa Chrystusa nakazuję wam przestać”, i rzucił między nich kapelusz, który miał w ręku; tym prostym gestem zakończył kłótnię, a oni przypatrywali się sobie…; światy zsiadłszy z konia pojednał ich, tak, że ucałowali nawzajem swoje stopy”. Opowiadanie brata Marcina często było tematem ikonografii dotyczącej św. Jana.

Po przybyciu do innej gospody ojciec Jan spotkał kobietę, która usiłowała skłonić do złego mężczyzn, używając słów nieprzyzwoitych i prowokujących gestów. Ojciec Jan upomniał ją i powiedział jej, żeby się wstydziła i pomyślała o swojej duszy, którą odkupił Jezus Chrystus, nasz Pan, swą najświętszą krwią i poprawiła się. Słysząc te słowa, przeszyta spojrzeniem ojca Jana, kobieta pada na ziemię zemdlona i pozostaje na ziemi bez przytomności przez długi czas. Dochodząc do siebie krzyczy, że chce zmienić swoje życie i wyspowiadać się. Jan rozmawia z nią, dodaje jej odwagi, utwierdza w dobrych postanowieniach i zaleca, aby udała się do spowiedzi do karmelitów bosych do Kordowy, po zrobieniu gruntownego rachunku sumienia.

W tym świecie tak różnym od naszego, w drodze, podczas pobytu w gospodach ojciec Jan stawał w obliczu konfliktów międzyludzkich, ale gdzieżby indziej, niż tam właśnie mógł tego oczekiwać. I musiał bronić się skutecznie przed młodą kusicielką, która groziła krzykiem, że Jan chce zadać jej gwałt. Te i inne przykłady godne zanotowania można znaleźć w opisach jego podróży.