Apostoł i podróżnik – podróże po Kastylii

Ojciec Jan od Krzyża, przywiązany do swego kącika i ciszy w klasztorze, jest w ruchu i podróżuje więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Wspomniano już wcześniej o niektórych zmianach jego miejsca pobytu. (...)

Apostolski wędrowiec



Podróżował tak, jak apostołowie, biorąc ze sobą tylko to, co niezbędne i wierząc w Opatrzność. Niecały jednak czas zabierały mu śpiewy, modlitwy, cisza kontemplacyjna czy nawet modlitwy, zgodnie z rozkładem dnia obowiązującym w klasztorze.

Podróżowanie na sposób apostolski oznaczało także zabranie z sobą towarzysza, jak to polecało prawo zakonne. Podczas szczególnie długich podróży, w których znajdowało się czas na wszystko, czymś wspaniałym było słuchanie rozmów, które doskonaliły sztukę dialogu przez odwracanie pytań aż do granic “prowokacji”, tak, aby dowiedzieć się, o czym myśli i w jaki sposób odpowie na nie współtowarzysz.

Brat Marcin od Wniebowzięcia, uczestnik wielu podróży, przekazał nam treść kilku rozmów z ojcem Janem. W jednym z bardziej znanych przypadków Jan zawołał brata Marcina, który wędrował w pewnej odległości przed nim i spytał go: “Jeśliby teraz przyszli nieprzyjaciele, aby nas skrzywdzić, zbiliby nas kijami i znęcaliby się nad nami, jak brat zareagowałby na to?” Odpowiedziałem: “Z pomocą Boga, naszego Pana, zniósłbym to cierpliwie”. Święty odpowiedział w zapale dyskusji: “Brat mówi to z taką obojętnością, czemu raczej nie z pragnieniem wielkim, aby doświadczyć cierpienia z miłości do Chrystusa, Pana naszego? Właśnie ich powinniśmy przekonać, że warto dać z siebie jak najwięcej, aż do męczeństwa, dla Chrystusa”.

Odżyło w nich obu, bez wątpienia, wspomnienie dialogu Franciszka z bratem Leonem, “owieczka Bożą”.

Czasami Jan opowiada swojemu towarzyszowi o niektórych wydarzeniach ze swojego życia, kłopotach związanych z więzieniem w Toledo lub niektórych epizodach z dzieciństwa, które przychodziły mu do głowy, gdy widział studnię lub staw. Przystosowuje się w tych rozmowach do zdolności i wykształcenia swojego towarzysza. Znajdując się w towarzystwie zakonnika uczonego i wykształconego, uwzględnia to w swoim opowiadaniu; “podróżując obydwaj nocą, całą tę noc spędziliśmy na rozmowie o cnocie wiary”, i wyznaje: “byłem pełen podziwu, jak bardzo pozwalał poznać głębię swej wiary i światło, które Bóg mu objawił”.